← Back to portfolio

Maria Czubaszek: Nawet niepalący żyją tylko do śmierci

Published on

Fot:Baranowski /AKPA

Jakiego pytania dziennikarze jeszcze pani nie zadali?

Maria Czubaszek: - Czy naprawdę chcę szybko umrzeć. Nie pytają mnie o to, a to jest prawda. Ja nigdy się kurczowo nie trzymałam życia. Uważam, że śmierć jest czymś naturalnym, jest częścią życia, a wszyscy się jej boją. Najbardziej wierzący - to mnie dziwi, że to ci ludzie, którzy wierzą, że po śmierci pan Bóg do nich rękę wyciągnie. Mój mąż się panicznie boi śmierci, a ja nie. Długo już żyłam. Tego pytania na pewno by mi pani nie zadała.

- I drugie pytanie, na które odważyła się tylko pięcioletnia dziewczynka - czy byłam kiedyś młoda i ładna. Bardzo mi się to spodobało, bo żaden dziennikarz nie miałby odwagi zapytać mnie o to, myśląc, że ja się obrażę, a ja mam ogromny dystans do siebie. Dziennikarze natomiast zawsze pytają, czy pamiętam, jak zaczynałam - nie pamiętam, jestem stara - i czy lubię to, co robię - nie lubię. W ogóle nie lubię pracować, chciałabym siedzieć, grać w pokera i palić papierosy. I być bogatą staruszką, a jestem tylko staruszką więc muszę pracować.

Pani profil na Facebooku ma kilkadziesiąt tysięcy polubień, jest festiwal Marii Czubaszek, zapraszają panią do telewizji, pani książki sprzedają się na pniu. Czuje się pani sławna?

- Ależ skąd! Ja myślę, że to dlatego, że obowiązuje kult młodości i ja jestem taką ciekawostką. Stefania Grodzieńska, z którą się przyjaźniłyśmy i była ciut ode mnie starsza, kiedy żyła, to ją wszędzie zapraszali. To jest takie last minute - jeszcze dzisiaj żyję, ale jutro może mnie szlag trafić. Poza tym wszyscy wokół są młodzi i pełni zapału, ja nie jestem młoda, jestem pesymistką, uważam, że świat zmierza do katastrofy, tak jak mówi mój ukochany Woody Allen. Życie jest jak nogi - krótkie czy długie, zawsze do d...y.

Kokietuje pani.

- Wyczuwam, że mnóstwo ludzi, zwłaszcza dziennikarzy, nie wierzy w to, co mówię, ale po co ja miałabym kłamać? Jak się jest w tym wieku, to się nie dba już o wizerunek. Starość to jest taki okres, kiedy człowiek już nic nie musi. Więc ja nie muszę zmyślać, żeby się przypodobać, mnie już na tym nie zależy. Kto mnie lubi, to mnie lubi, kto nie lubi, ten nie lubi. Mam dowody i jednego, i drugiego, ale się tym nie przejmuję. Nawet teraz, jak wysiadałam z taksówki jakaś pani powiedziała, że mnie szalenie lubi, ale jak ludzie są dobrze wychowani, to na ogół tak mówią. Nigdy mi to w głowie nie przewróciło, że tyle osób mnie lubi.

- Ale nie peszy mnie też i nie martwi to, że tylu ludzi za mną nie przepada. Wierzę, że sukces się mierzy ilością wrogów, więc ja odniosłam połowiczny sukces, bo jest - podejrzewam - tyle samo osób, które mnie lubią i tych, które mnie nie lubią. Podejrzewam też, że ci, którzy mnie nie lubią, a czasami wręcz nienawidzą, o czym czasem mówią, np. na ulicy, są szczerzy w swoim uczuciu.

- A że ludzie chcą się ze mną spotykać? Z tymi, co jeżdżą po Polsce i pokazują garnki też się chcą spotykać, czy to świadczy o sławie? Czasami przychodzą pewnie po to, żeby zobaczyć, czy w rzeczywistości wyglądam gorzej niż w telewizji. Stefania Grodzieńska kiedyś do mnie zadzwoniła mówiąc, że ma być jakiś program o wojnie rosyjsko-japońskiej i ją zaprosili, bo pewnie myślą, że jak ma tyle lat, to żyła w czasie tej wojny. Bo jak ktoś jest stary, to wiadomo, że pamięta, ja np. na pewno brałam udział w bitwie pod Grunwaldem. Dla młodych to normalne.

Przeczytaj cały wywiad